podejrzliwie do jego powrotu. których Jennifer go prześladuje. Umyła zęby, przeczesała palcami włosy, czując, że powoli się uspokaja. No, teraz zamknęła, drzwi do pokoju Kim, stają otworem, a w ciemnym holu czai się postać. Ktoś, Nie pojmował, jak mogła skoczyć z takiej wysokości i zniknąć bez śladu, a chciał to na krótko przed tym, jak i ją zaatakował. serwetnik, keczup i musztarda na wyciągnięcie ręki. Przejrzał spłowiała kartę dań, złożył I jeszcze nieduża biblioteczka – moje dzieło, zmontowana samodzielnie, bez niczyjej 16 – Cóż, nie wiem, czy ta astrolog miała z tym coś wspólnego, ale z jakiegoś powodu – Dzięki. – Proszę posłuchać. – Nerwowo oblizała usta, jakby chciała coś ukryć. – To... to nie jest Bez O1ivii. I bez Jennifer. – Nie. A co, nie przyleciała?
– To moja żona – wydusił łamiącym się głosem. – Zaraz będzie tu LAPD – oznajmił z lodowatym spokojem. – Zapewniam cię, że Biedny Hayes, pomyślała O1ivia. Wykiwała go. W kółko powtarzał Bentzowi, że był
Colin nigdy nie miałby ochoty skakać z helikoptera pośród czekając, aż Lucy i Sebastian z dziećmi wrócą ze spaceru. ROZDZIAŁ TRZYNASTY
- W gabinecie, milordzie. Tędy, proszę. zajęcia miejscowej wypożyczalni wideo, domagając się niedługo przed śmiercią, gdy już chodziła o lasce i nie była
Wizja była tak przerażająca, tak boleśnie rzeczywista, że O1ivia starała się nie zamykać nowoczesnej budki telefonicznej. Trzy szyby z pleksiglasu, brudne, zabazgrane, słup i telefon. knajpie i tuż koło kampusu. Albo, zakładając, że pozostali kłamali w żywe oczy, mógł - Ciekawe, czy uda nam się zgubić dziennikarzy - powiedział, wcisnął pedał gazu i wyjechał z parkingu. Zapadła się w wygodny skórzany fotel, zbyt zmęczona, żeby toczyć boje. Patrzyła przez szybę na słoneczne ulice i zastanawiała się nad swoimi uczuciami. Czy popełniłaby błąd, gdyby się w nim zakochała? Czy on może złamać jej serce? Daj spokój. Twoje serce zostało złamane już dawno temu. Jeśli okaże się nic niewart, wyrzucisz go na zbity pysk. No, Caitie-Did. Zaryzykuj. Wydawało jej się, że znów słyszy rady siostry, i pomyślała, iż od czasu do czasu nie zaszkodzi wyobrazić sobie, że z nią rozmawia. Czasami musi sobie o niej przypomnieć. Przypomniała więc sobie, jak w dzieciństwie Kelly namawiała ją do wspinania się po drzewach, pływania na głębokiej wodzie, jak się z niej wyśmiewała i droczyła się z nią. Wyglądały tak samo, a były tak różne. Kelly odważna i wysportowana jak Amanda, a jed-nocześnie kobieca i krnąbrna. Tego dnia, kiedy zdarzył się wypadek, była tak pewna siebie, taka swobodna... Dobrze, że Caitlyn to wszystko pamięta. Wystarczy tylko się pilnować i nie przekraczać pewnej granicy. Do diabła, Caitie-Did, zdawała się mówić Kelly, daj Adamowi szansę. Jesteś idiotką, jeśli nie widzisz, że cię kocha. Caitlyn spojrzała na niego. Założył okulary i mknął między samochodami. Zdawało się, że poczuł na sobie jej wzrok, bo usta mu zadrgały, wziął ją za rękę i uścisnął krótko. Głupie serce zabiło jej mocniej. - Zajmij się jazdą - powiedziała. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - No pewnie. Zaśmiał się i ona też. Może jednak nie był wcale taki zły. Czas pokaże. - Więc to już koniec. Sprawa Bandeaux jest oficjalnie zamknięta - powiedziała tydzień później Morrisette, wkraczając do gabinetu Reeda. Machała czekiem i uśmiechała się szeroko. - Co to? - Reed odchylił się na krześle. - Pieniądze od Barta. Możesz uwierzyć? Dał pieniądze na dzieci. Po raz pierwszy od lat! - Klapnęła na brzegu biurka i włożyła czek do kieszeni. - Wygrał na loterii? - Mniej więcej. Zmarła jego ciotka i zostawiła mu trochę pieniędzy. Zrobił to - wyciągnęła czek z kieszeni i znów nim pomachała - zanim zdążył wszystko przeputać i zanim kupił sobie nowego pikapa. Odezwało się w nim sumienie i postanowił uregulować wszystkie zaległości, żeby prawnicy nie dobrali mu się do tyłka. Prawdziwy rycerz. Powiedziałam rycerz? Chciałam powiedzieć sukinsyn. Palcami przeczesała sterczące włosy. - Więc wszystko już jasne w sprawie Montgomerych? - Tak sądzę. Mamy jeszcze papierkową robotę do zrobienia, ale sprawa jest zamknięta. Osoba, którą wyłowiliśmy z rzeki, to rzeczywiście Marta Vasquez. Matka zajmuje się jej pogrzebem. Rozmawiałem z nią przez telefon i opowiedziała mi wszystko. Powiedziała, że raz przespała się ze swoim szefem. Gdy Morrisette uniosła brwi, Reed wzruszył ramionami. Jak mogła tak stchórzyć? – O1ivia Bentz zaginęła – ciągnął Hayes. – I mamy powody przypuszczać, że twoja zwróciła je Bentzowi.